Kochał kapłaństwo. Tęsknił za Polską
– Ta śmierć nagła, niespodziewana pokazuje, jak ludzie planują swoje życie, wyrażają swoje zamiary nawet na piśmie – a Kościół wobec ks. Patryka miał wielkie zamiary dotyczące jego przyszłości kościelnej, naukowej – jednak sprawy toczą się inaczej – mówił kard. Kazimierz Nycz nad trumną zmarłego 36-letniego kapłana Patryka Millera.
Pogrzeb odbył się 19 stycznia w parafii bł. Władysława z Gielniowa na Natolinie, gdzie przed wyjazdem na zagraniczne studia, ks. Patryk był wikariuszem.
Oprócz metropolity warszawskiego oraz bp. Rafała Markowskiego, uczestniczyła w nim rodzina Zmarłego, ponad 100 duchownych, przedstawiciele zgromadzeń zakonnych, goście z Rzymu, przyjaciele oraz parafianie z Natolina.
Od 4 lat ks. Patryk Miller studiował w Papieskim Instytucie Augustinianum w Rzymie. W czerwcu miał bronić tzw. kościelny licencjat. Do Polski wrócił w grudniu, na święta Bożego Narodzenia. Wieczorem 8 stycznia, przy trudnych warunkach pogodowych, na drodze krajowej nr 50 w miejscowości Zbiroża k. Zimnej Wody jego samochód zderzył się z ciężarówką. Kapłan zmarł na miejscu.
Podczas pogrzebu kard. Kazimierz Nycz wspominał ostatnią rozmowę z ks. Patrykiem Millerem, 12 grudnia ub. r., która dotyczyła powrotu do kraju i kontynuowania tutaj studiów doktoranckich. 8 stycznia kapłan-student przywiózł do warszawskiej kurii spisane swoje plany dotyczące przyszłości. Tego samego dnia zginął w wypadku.
– To jest dla nas wszystkich wielka nauka, że nikt z nas nie wie, ile Pan Bóg dał nam jeszcze czasu na wypełnienie swego powołania – zaznaczył metropolita warszawski.
Zmarłego kapłana pożegnali też dawni seminaryjni koledzy i zobowiązali się odprawić za jego duszę 30 Mszy św. gregoriańskich.
– Był człowiekiem szlachetnym, skromnym i pokornym, zawsze o innych dobrze mówił – wspominał jego kursowy kolega ks. Paweł Daszczyński. – Kiedy rozmawiałem z nim pod koniec grudnia cieszył się, że kardynał wyraził zgodę na jego powrót do Polski. Bardzo tęsknił za krajem, za duszpasterstwem, rodziną.
Sekretarz metropolity warszawskiego ks. Matteo Campagnaro odczytał list z wyrazami współczucia i obietnicą modlitwy, który skierował do żałobników bp Mauro Parmeggiani, ordynariusz diecezji Tivoli, w metropolii rzymskiej.
– Kochał kościół, kapłaństwo, swoją rodzinę i bardzo kochał ludzi. Tam w Rzymie był zanurzony w książkach, ale każdą wolną chwilę spędzał na posłudze duszpasterskiej – mówił obecny na pogrzebie proboszcz jednej z trzech rzymskich parafii, w których duszpastersko pomagał śp. ks. Patryk Miller.
W homilii ks. prałat Jacek Kozub, proboszcz parafii bł. Władysława z Gielniowa podkreślił, że każde pożegnanie, przy towarzyszącym mu smutku, powinno być podziękowaniem za życie zmarłego.
– Dziękujemy Opatrzności Bożej za brata kapłana, który stawał się na miarę swych ludzkich możliwości, dobrym narzędziem poprzez które Stwórca ubogacał nas swoimi łaskami – podkreślił proboszcz. Dziękował również obecnym na pogrzebie rodzicom i dwom siostrom śp. ks. Patryka, za środowisko wiary i dobroci, w których wzrastał kapłan.
Śp. ks. Patryk Miller miał 36 lat. Pochodził z Kętrzyna. Po skończeniu Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, w 2011 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk kard. Kazimierza Nycza. Jego pierwszym miejscem posługi wikariuszowskiej była parafia bł. Władysława z Gielniowa, w dekanacie ursynowskim.
W 2015 r. został skierowany do odbycia studiów specjalistycznych w zakresie patrologii w Papieskim Instytucie Augustinianum w Rzymie.
Po Mszy św. żałobnej ciało Księdza zostało odprowadzone na Cmentarz Powązkowski.
„Gość Warszawski”