Niewolnicy Maryi, czyli kto? Na Natolinie przygotowują się do aktu oddania Niepokalanej
Stalowy, prosty łańcuszek z medalikiem Niepokalanej – zewnętrzny znak oddania się Maryi, noszą na rękach Anna i Zbigniew Kozikowscy z Wilanowa. – Kilka lat temu dostaliśmy od kogoś „Traktat o doskonałym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny”, napisany przez jezuitę św. Ludwika Marii Grignon de Montforta. Trochę go podczytywałam, ale w końcu trafił na półkę – mówi Anna Kozikowska. – Drugi raz sięgnęłam po niego, gdy prowadziłam rozważania różańcowe w kościele. Nie mając większej wiedzy, po prostu czytałam fragmenty Aktu Ofiarowania się Chrystusowi przez Maryję, bo ta modlitwa bardzo mi się spodobała. Jakiś czas potem słuchałam konferencji ks. Piotra Glasa o prawdziwym i fałszywym nabożeństwie do Matki Bożej i dosłownie „wystrzeliło mnie z fotela”. Poczułam, że musimy z mężem pójść tą drogą i jeszcze zabrać ze sobą innych.
Od tej pory, w ciągu trzech lat, Kozikowscy przeprowadzili w Warszawie 5 tur przygotowań do Aktu Ofiarowania. Każda z nich trwa 33 dni. Kolejne odbędą się w parafii bł. Władysława z Gielniowa oraz 22 kwietnia po Mszy św. o godz. 18 w sanktuarium Matki Bożej Nauczycielki Młodzieży na Siekierkach (ul. Gwintowa 3).
Żyjący 400 lat temu św. Ludwik Grignon, francuski jezuita o misyjnym zapale, był przekonany, że „Maryję nie dosyć dotąd sławiono, nie dość wychwalano, czczono, kochano! Nie dość Jej służono!”. A to właśnie przez Nią Bóg zechciał dać światu Syna, bo „wolą Boga jest, byśmy, wszystko mieli przez Maryję”. Ona jest więc pośredniczką łask, prowadzi nas do Jezusa i pomaga stawać się świętymi.
– Ten akt to nic innego, jak odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych. Wyrzeczenie się zła, „ducha tego świata”, zapatrzenie w Jezusa i Maryję – mówi Anna Kozikowska. – Oddajemy Matce wszystkie nasze sprawy, dążenia, zasługi, życie, zdolności, żeby kierowała nimi tak, jak chce. A kiedy Ona bierze w ręce nasze życie, mamy pewność, że pełnimy wolę Bożą. Nie kręcimy się już wokół naszych lęków, starań, zabiegania… Oddajemy to Niepokalanej. Ona wie, co jest dla nas najlepsze.
Święty Ludwik przewidział, że jego dzieło nie od razu będzie skutecznym narzędziem ewangelizacji. W prorockiej wizji widział szatana, który z wściekłością szarpał rękopis i kąsał autora.
Proroctwo się spełniło: zakonnik za życia doznał wielu cierpień, prześladowań i przeciwności, a po jego śmierci – zgodnie z zapowiedzią rękopis przeleżał prawie 150 lat w skrzyni ze starymi książkami.
Aż w 1842 r. znalazł go tam misjonarz z założonego przez św. Ludwika Towarzystwa Maryi. Od tej pory książka jezuity ukształtowała maryjność wielu pokoleń.
Cytat z tej lektury św. Jan Paweł II przyjął jako papieskie zawołanie: „Totus Tuus – Cały Twój”, a pod Jej wpływem kard. Stefan Wyszyński w Akcie Millenijnym 1966 r. oddał całą Polskę w „macierzyńską niewolę Maryi”.
Nie wszystkim jednak podobało się określenie „niewola”, bo szczególnie w polskiej historii źle się kojarzy. Ówczesny abp Karol Wojtyła w 1966 r. tłumaczył: „Sens wyrażenia „oddajemy w niewolę” jest niejako podwójnie metaforyczny.
Teologicznie wskazuje na „szczególną zależność”, praktycznie zaś na „bezwzględną ufność”. I jak dodaje przyszły papież: „Nabożeństwo do Matki Najświętszej stanowi niewątpliwie wielki kapitał religijny w duszach polskich”.
– Oddanie się w niewolę to nic innego, jak uznanie, że nie ja jestem panem własnego życia. Że jest Ktoś, kto wie lepiej jaką drogą powinienem pójść. Ja idę w ciemno i wiem na pewno, że nie jest to ślepa uliczka, ale najprostsza droga do celu – tłumaczy jeden z niewolników Maryi.
„Gość Warszawski”