Franciszek: musimy powtórzyć nasze „nie” złu i wszystkiemu, co prowadzi do obojętności

"Odkryjmy w Ewangelii męstwo Jezusa i uczmy się go ze świadectwa świętych mężczyzn i kobiet" – zachęcił papież podczas audiencji ogólnej.

Kontynuując cykl katechez na temat wad i cnót Franciszek mówił dzisiaj o cnocie męstwa. Na wstępie przytoczył katechizmową definicję męstwa, które zapewnia wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra. Przypomniał, że autorzy starożytni wiązali ją z „pożądaniem gniewliwym”, a także iż Jezus będąc w pełni człowiekiem pragnął „ogień rzucić na ziemię” i stanowczo zareagował wobec przekupniów w świątyni.

Papież zwrócił uwagę, że męstwo skierowane jest przeciwko wrogom wewnętrznym, którymi są niepokój, udręka, strach, poczucie winy: wszystkie siły, które burzą się w naszym wnętrzu i w niektórych sytuacjach nas paraliżują. Męstwo to przede wszystkim zwycięstwo nad samym sobą – podkreślił papież.

Jest też ono skierowane przeciwko wrogom zewnętrznym, którymi są próby życiowe, prześladowania, trudności, których się nie spodziewaliśmy i które nas zaskakują. Męstwo czyni z nas odpornych żeglarzy, którzy się nie boją i nie zniechęcają – stwierdził Franciszek.

Papież zwrócił uwagą, że męstwo jest fundamentalną cnotą, ponieważ poważnie traktuje wyzwanie, jakim jest zło na świecie, takie jak wojny, przemoc, niewolnictwo, ucisk ubogich, rany, które nigdy się nie zagoiły i nadal krwawią. Cnota męstwa sprawia, że reagujemy i na to wszystko wykrzykujemy stanowcze «nie». Potrzeba kogoś, kto wyciągnie nas z wygodnego miejsca, w którym się rozłożyliśmy i sprawi, że stanowczo powtórzymy nasze «nie» złu i wszystkiemu, co prowadzi do obojętności – wskazał. Odkryjmy więc na nowo w Ewangelii męstwo Jezusa i uczmy się go ze świadectwa świętych mężczyzn i kobiet – zachęcił Franciszek na zakończenie swej katechezy.

ZOBACZ TEŻ: Bp Wodarczyk wyświęcił nowego diakona stałego. Są „nie dla kapłaństwa, lecz dla posługi”

Poniżej treść całej katechezy papieskiej:

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!

Dzisiejsza katecheza poświęcona jest trzeciej z cnót kardynalnych, a mianowicie męstwu. Wyjdźmy od opisu podanego przez Katechizm Kościoła Katolickiego: „Męstwo jest cnotą moralną, która zapewnia wytrwałość w trudnościach i stałość w dążeniu do dobra. Umacnia decyzję opierania się pokusom i przezwyciężania przeszkód w życiu moralnym. Cnota męstwa uzdalnia do przezwyciężania strachu, nawet strachu przed śmiercią, do stawienia czoła próbom i prześladowaniom” (n. 1808) – to nam mówi Katechizm Kościoła Katolickiego na temat cnoty męstwa.

Oto najbardziej „wojownicza” z cnót. Podczas gdy pierwsza z cnót kardynalnych, a mianowicie roztropność, była przede wszystkim związana z rozumem człowieka, a sprawiedliwość znajdowała swoją siedzibę w woli, ta trzecia cnota jest często wiązana przez autorów scholastycznych z tym, co starożytni nazywali „pożądaniem gniewliwym”. Myśl starożytna nie wyobrażała sobie człowieka bez namiętności: byłby kamieniem. A namiętności niekoniecznie są pozostałością grzechu; lecz muszą być kształcone, kierowane, muszą być oczyszczane wodą chrztu, a raczej ogniem Ducha Świętego. Chrześcijanin bez męstwa, który nie kieruje swej siły ku dobru, który nikomu nie przeszkadza, jest bezużytecznym chrześcijaninem. Jezus nie jest Bogiem delikatnym i aseptycznym, który nie zna ludzkich uczuć. Wręcz przeciwnie. W obliczu śmierci swego przyjaciela Łazarza zalał się łzami; w niektórych Jego wypowiedziach prześwituje Jego namiętny duch, jak wtedy, gdy mówi: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął!” (Łk 12, 49); a w obliczu handlu w świątyni stanowczo zareagował (por. Mt 21, 12-13). Jezus miał uczucia!

Poszukajmy teraz egzystencjalnego opisu tej tak ważnej cnoty, która pomaga nam przynosić owoce w życiu. Starożytni – zarówno filozofowie greccy, jak i teologowie chrześcijańscy – dostrzegali w cnocie męstwa dwojaką tendencję, jedną bierną, a drugą czynną.

Pierwsza jest skierowana do wnętrza nas samych. Istnieją wrogowie wewnętrzni, których musimy pokonać, a którzy nazywają się niepokój, udręka, strach, poczucie winy: wszystkie siły, które burzą się w naszym wnętrzu i w niektórych sytuacjach nas paraliżują. Jak wielu wojowników poddaje się, zanim jeszcze podejmie wyzwanie!, nie zdają sobie bowiem sprawy z tych przeszkód wewnętrznych. Męstwo to przede wszystkim zwycięstwo nad samym sobą. Większość lęków, które się w nas rodzą jest nierealistyczna i w ogóle się nie spełnia. Lepiej więc wezwać Ducha Świętego i stawić czoła wszystkiemu z cierpliwym męstwem: jeden problem na raz, tak jak potrafimy, ale nie sami! Pan jest z nami, jeśli Mu ufamy i szczerze szukamy dobra. Wtedy w każdej sytuacji możemy liczyć na Bożą opatrzność, która nas osłoni i uzbroi.

A potem następuje drugi ruch cnoty męstwa, tym razem o bardziej aktywnym charakterze. Oprócz prób wewnętrznych, istnieją wrogowie zewnętrzni, którymi są próby życiowe, prześladowania, trudności, których się nie spodziewaliśmy i które nas zaskakują. Rzeczywiście, możemy próbować przewidzieć, co nam się przydarzy, ale w dużej mierze rzeczywistość składa się z wydarzeń nieobliczalnych, a na tym morzu czasami nasza łódź jest miotana przez fale. Męstwo czyni z nas odpornych żeglarzy, którzy się nie boją i nie zniechęcają.

Męstwo jest fundamentalną cnotą, ponieważ poważnie traktuje wyzwanie, jakim jest zło na świecie. Niektórzy udają, że ono nie istnieje, że wszystko jest w porządku, że ludzka wola nie jest czasem ślepa, że mroczne siły, niosące śmierć, nie zmagają się w historii. Wystarczy jednak sięgnąć po książkę historyczną, a niestety także po gazety, aby odkryć nikczemne czyny, których częściowo jesteśmy ofiarami, a częściowo protagonistami: wojny, przemoc, niewolnictwo, ucisk ubogich, rany, które nigdy się nie zagoiły i nadal krwawią. Cnota męstwa sprawia, że reagujemy i na to wszystko wykrzykujemy stanowcze „nie”. Na naszym wygodnym Zachodzie, który nieco rozwodnił wszystko, który zamienił proces doskonalenia siebie w zwykły rozwój organiczny, który nie potrzebuje walki, ponieważ wszystko wygląda dla niego jednakowe, czasami odczuwamy zdrową nostalgię za prorokami. Ale bardzo rzadko pojawiają się osoby niewygodne i wizjonerskie. Potrzeba kogoś, kto wyciągnie nas z wygodnego miejsca, w którym się rozłożyliśmy i sprawi, że stanowczo powtórzymy nasze „nie” złu i wszystkiemu, co prowadzi do obojętności. „Nie” dla zła i „nie” dla obojętności, „tak” dla drogi, która sprawia, że się rozwijamy w życiu i o to musimy walczyć.

Odkryjmy więc na nowo w Ewangelii męstwo Jezusa i uczmy się go ze świadectwa świętych mężczyzn i kobiet.

KAI, kh/Stacja7