Warszawa. Opatrzności Bożej na Ochocie
![]() | |
Osiedle mieszkaniowe Rakowiec położone jest pomiędzy ul. Grójecką a ulicą Żwirki i Wigury oraz ul. Stefana Banacha a torami kolei radomskiej (z przystankiem Warszawa-Rakowiec), w centralnej części warszawskiej dzielnicy Ochota. Każdy skrawek Polski ma swoją historię, ale jej odczytanie bywa trudne i wymaga cierpliwego poszukiwania i umiejętnego odczytywania zatartych śladów.
PIERWSZA INICJATYWA BUDOWY KOŚCIOŁA NA RAKOWCU
Osiedle mieszkaniowe Rakowiec położone jest pomiędzy ul. Grójecką a ulicą Żwirki i Wigury oraz ul. Stefana Banacha a torami kolei radomskiej (z przystankiem Warszawa-Rakowiec), w centralnej części warszawskiej dzielnicy Ochota. Każdy skrawek Polski ma swoją historię, ale jej odczytanie bywa trudne i wymaga cierpliwego poszukiwania i umiejętnego odczytywania zatartych śladów. Na Rakowcu echem dalekiej historii jest ulica Księcia Trojdena stanowiąca drogę do jego dworku, którego fundamenty zrujnowała nowsza zabudowa i przysypał proch zapomnienia. Książę Czerski i Sochaczewski – Trojden – przejął dobra warszawskie po śmierci ojca Bolesława II z rąk swego starszego brata Siemowita. Jego obecność w Warszawie odnotowują kroniki z czasów procesu polsko-krzyżackiego przed trybunałem papieskim zasiadającym w Katedrze św. Jana w roku 1339.
W XV wieku była tutaj wieś o powierzchni około 50 ha stanowiąca własność kanclerza wielkiego litewskiego A. S. Radziwiłła. W końcu XVIII wieku wieś liczyła 16 gospodarstw. W końcu XIX w. znajdował się tutaj folwark o powierzchni 364 ha ziemi, uprawianej przez 100 pracowników. Była też karczma i kolonia złożona z 5 domów, zamieszkana przez 42 osoby, które trudniły się uprawą 118 ha ziemi. Południową stronę obecnej ul. Pruszkowskiej zajmowała wieś zamieszkana przez 132 mieszkańców w 11 domach. W tym czasie na terenie Rakowca zbudowany został niewielki fort, połączony wałami i fosą z fortami mokotowskim i szczęśliwickim. W okolicach obecnej ulicy Korotyńskiego odbywały się pokazy maszyn rolniczych.
Południowa część Rakowca z folwarkiem i wsią w 1916 roku została włączona do Warszawy. Pozostała część należała do gminy Skorosze, a od 1945 roku do gminy Okęcie, która w 1951 roku również została włączona do Warszawy. Większą inwestycją była zbudowana w latach 1932-34 brukowana „autostrada” łącząca miasto z lotniskiem. Jest to obecna aleja Żwirki i Wigury. Po wschodniej stronie al. Żwirki i Wigury w latach 1949 – 1950 założono „cmentarz-mauzoleum” żołnierzy radzieckich. Złożono tutaj prochy 21 668 żołnierzy, poległych w okolicach Warszawy.
Najstarsza, trwająca do dzisiaj część osiedla WSM została zbudowana w latach 1931-36 na terenie byłego folwarku pomiędzy dzisiejszymi ulicami Wiślicką, Pruszkowską, Sanocką i Nowickiego. Osiedle to zaprojektowali Helena i Szymon Syrkusowie jako tanie budownictwo dla rodzin robotniczych.
Dzisiejszy Rakowiec to już niewielkie „miasto”, mające ponad 30 tysięcy mieszkańców, powiązane z aglomeracją miejską Warszawy całą niezbędną infrastrukturą. Współczesne osiedle mieszkaniowe powstawało w trzech etapach. W latach 1959-66 zbudowano na powierzchni 25 ha osiedle dla około 5700 mieszkańców, położone w kwartale ulic Żwirki i Wigury, Trojdena, Pawińskiego i Pruszkowskiej. W latach 1963-69 zbudowano osiedle Rakowiec II dla około 8 tysięcy mieszkańców i kolejne Rakowiec III, zbudowane w latach 1970-74. Zamieszkało tutaj 11 tysięcy ludzi. W latach 1957-1967 wzdłuż ulic Grójeckiej i Dickensa powstawało również osiedle kwaterunkowe. Zamieszkało tutaj 25 tysięcy osób. Osiedle to, budowane metodą przemysłową, zostało zaprojektowane przez Bohdana Pniewskiego, Leszka Kołacza i Witolda Parczewskiego.
Przez długie lata brakowało tutaj godnego dla stołecznego osiedla kościoła. W każdym czasie Pan Bóg zsyła jednak swoich proroków, którzy o Nim świadczą swoim życiem, nauczaniem i czynami. Widomym pomnikiem Bożego działania są obecnie już dwa kościoły: przy ulicy Dickensa (konsekrowany 8.12.1979 r.) i przy ulicy Gorlickiej (konsekrowany 7.04.1997 r.) oraz skupione wokół nich wspólnoty parafialne. Obecnie (rok 1999) rozpoczyna się budowa trzeciej „bratniej” parafii ze świątynią przy ul. Włodarzewskiej. W jej skład wejdzie kilka bloków z osiedla Jadwisin, należących do parafii Opatrzności Bożej.
Pierwszym pomysłodawcą i inicjatorem budowy kościoła na Rakowcu był Proboszcz Parafii NMP Królowej Świata ks. dr Stefan Sydry, który w 1956 złożył formalny wniosek o pozwolenie budowy kościoła na Rakowcu na działce o powierzchni 11 000 m2 , zaplanowanej w ramach osiedla pod budowę kościoła. Równocześnie uzyskał on obietnicę pozwolenia na budowę, a w Radzie Narodowej złożono gotowy projekt kościoła autorstwa prof. Pniewskiego. W r. 1958 na obsadzonej topolami działce ustawiono krzyż i postawiono baraki budowlane. Równocześnie od 1959 roku w baraku działał punkt katechetyczny Od strony ul. Grójeckiej z okien jadącego na Okęcie jedną linią tramwaju w ciągu kilku lat było widać pole, kępę drzew i wysoki drewniany krzyż. Wokół działki z krzyżem powstawały stopniowo coraz to nowe place budowy osiedli mieszkaniowych, a w nich pojawiali się nowi mieszkańcy, najczęściej młode małżeństwa z dziećmi.
1960-68
Początki parafii sięgają więc 1960r. kiedy młody ks. wikary Romuald Kołakowski został oddelegowany przez ówczesnego proboszcza parafii na ul. Opaczewskiej do prowadzenia na Rakowcu punktu katechetycznego. Na terenie przeznaczonym na kościół przy ul. K. Dickensa znajdowała się szopa na narzędzia. Po topolach okalających dawny plac można dzisiaj zorientować się, jak był duży.
Władze konsekwentnie odmawiają wydania pozwolenia na budowę nowej świątyni. Wybudowane baraki zaplecza budowy stoją puste, w związku z czym ks. R. Kołakowski podejmuje decyzję o ich przystosowaniu do potrzeb parafii. Magazyn cementu w baraku przy ul. K. Dickensa zaadaptowano na kaplicę, szatnię dla robotników na zakrystię, a pomieszczenie na narzędzia o powierzchni 5 m2 – na mieszkanie dla proboszcza. W drugim baraku przygotowano sale lekcyjne dla dzieci, mające służyć również do odprawiania nabożeństw w niedziele i święta.
Ksiądz Romuald zaczął uczyć dzieci od 1 października 1960 r., a 1 maja 1962 r. w małej salce katechetycznej odprawił pierwsze nabożeństwo majowe, 3 maja – pierwszą Mszę św.
W końcu maja 62 r. ks. Prymas Stefan Wyszyński odwiedzając parafię na Opaczewskiej dowiedział się, że powstaje nowy punkt katechetyczny. Przybył na Rakowiec w asyście innych księży, ojcowskim okiem spojrzał na nowy przybytek i poświęcił kaplicę. Poprosił ks. Kołakowskiego o przybycie następnego dnia do Kurii. Ks. wikary jadąc na spotkanie nie wiedział, co go czeka, ale po krótkiej rozmowie ks. Prymas udzielił mu błogosławieństwa i poparcia, ofiarował sprzęt liturgiczny: monstrancję, kielich, szaty i uczynił odpowiedzialnym za duszpasterstwo na osiedlu Rakowiec. Od tamtej pory ks. Kardynał był u nas częstym gościem.
Mimo przeszkód ze strony władz ksiądz Romuald wraz z parafianami zaczął powiększać kaplicę. Wyburzono wewnętrzne ściany baraku, urządzono kruchtę, barak obmurowano na zewnątrz pustakami. Prace adaptacyjne były prowadzone nocami.
Jesienią 1962 r. znacznie okrojono teren kościelny pod pretekstem popełnionej samowoli budowlanej władze samowolnie zabrały 1/5 terenu przyznanego pod budowę kościoła, na placu tym obecnie stoją 2 wieżowce, od strony dzisiejszej plebanii. Władze szykanowały ks. Proboszcza wysokimi grzywnami zamienianymi na areszt, przysyłały ciągłe kontrole. Wydane wyroki są wykonywane, ks. Kołakowski trafia do aresztu, ale parafianie każdorazowo wykupują swojego proboszcza opłacając zasądzone grzywny. Aby nie dopuścić do powstania nowej parafii, władze wydają decyzje: rozbiórki wybudowanych baraków, odcięcia telefonu /na 13 lat/, wymeldowania ks. Kołakowskiego donikąd oraz zabrania mu dowodu osobistego. Należy podkreślić, że w tamtych latach brak dowodu osobistego i stałego miejsca zamieszkania był niezwykle uciążliwy, ponieważ uniemożliwiał załatwienie najprostszych spraw osobistych i urzędowych. Ks. proboszcz przez wiele lat, aż do czasu wybudowania nowego budynku plebanii, mieszkał nie zameldowany w pokoju o pow. 5 m2, bez podstawowych wygód. Również siostry uczące nasze dzieci religii mieszkały w bardzo prymitywnych warunkach w baraku ustawionym ze względu na brak wolnego miejsca nad dołem z wapnem. Nie było tam urządzeń sanitarnych, właściwego ogrzewania, woda zimą zamarzała.
– Rozpoczęły się szykany. Władze konsekwentnie odmawiały wydania zezwolenia na budowę kościoła, o co zabiegało tutejsze społeczeństwo. Delegacje parafian odwiedzające właściwe urzędy słyszały zawsze odpowiedź “nie” albo: “ tu mi kaktus na dłoni wyrośnie, jak ksiądz wybuduje kościół”.
W 1966 r. siłą zajęto połowę placu kościelnego przeznaczając zabrany teren na przedszkole. Odbyło się to w sposób bardzo dramatyczny, z użyciem milicji i ORMO, pod kierownictwem ówczesnej pani sekretarz PZPR dzielnicy Ochota, która osobiście przybyła na zajmowany teren. Teren kościelny został otoczony kordonem milicji z pałkami i psami. Funkcjonariusze zerwali siatkę ogrodzeniową, wkroczyli na plac, odcięli prąd / /. Krzyż znajdujący się na terenie kościelnym przy ulicy Majewskiego wyrwano dźwigiem. Protestujących parafian aresztowano, wywożono za miasto i tam pozostawiano. Niektórym parafianom nakazano pobyt w areszcie domowym, pilnowali tego przydzieleni specjalni “opiekunowie”.
Następnie władze cofnęły lokalizację pod świątynię. Zażądały likwidacji kaplic w ciągu 2 tygodni, opuszczenia terenu, usunięcia ks. Kołakowskiego z Warszawy. Wobec tego zagrożenia parafianki postanowiły dyżurować na zmianę w kaplicy, a w przypadku interwencji władz miały uruchomić sygnaturkę na wieży obiektu. Pewnego dnia przyjechał dźwig, żeby zamontować nowy podciąg podtrzymujący dach, zgodnie z ustaleniem z ks. proboszczem. Podejrzewając, że to sprzęt do rozbiórki baraku, dyżurujące panie uruchomiły sygnaturkę, zbiegli się ludzie, ksiądz musiał uspokajać zebranych.
W tym czasie na zabranym terenie w rekordowo szybkim tempie wybudowano przedszkole. W tych bolesnych dniach wielkiego poparcia tutejszym duszpasterzom i wiernym udzielił ks. Prymas Stefan Wyszyński. Oświadczył władzom państwowym i lokalnym, że jeżeli ośrodek służby Bożej na Rakowcu zostanie zniszczony, to on wyda pozwolenie na przechowywanie Najświętszego Sakramentu w domach prywatnych.
Szykany trwały 12 lat. Za jakiekolwiek prace budowlane ks. Kołakowski wzywany był na kolegia, do sądu, gdzie go poniżano, lekceważono. Jak słyszałem, nasz duszpasterz w tych sytuacjach bardzo umiejętnie bronił się cytatami z Pisma św. Także inni nasi księża byli gnębieni zarzutami m.in., że dążą do obalenia ustroju.
Ze względu na potrzeby rozwijającego się osiedla udało się wybudować drugą kaplicę i baraki gospodarcze, o co znów było dużo szumu i awantur. Wbicie łopaty w ziemię powodowało najazdy milicji, prokuratury, urzędu ds. wyznań. Szczególnie bolesne dla władz było wystawienie baraczków przeznaczonych na salki katechetyczne. W tym czasie na lekcje religii przychodziło około 4 tys. dzieci tygodniowo. Baraczki montowano nocami. Gdy stanął jeden z nich, rano przedstawiciele komunistycznej władzy opieczętowali „wielką budowlę” jako dowód przestępstwa. Nieustępliwi i zmyślni parafianie pod wodzą niezapomnianego „Dziadka” pana Stefana Janowskiego zrobili podkop i wymurowali barak od wewnątrz. Trzeba dodać, że wszystkie roboty parafianie wykonywali społecznie. Wspomniany pan Janowski był bardzo oddany sprawie budowy kościoła, podejmował różne prace, chodził w delegacjach do urzędów z prośbą o zgodę na budowę. Plac kościelny upiększano kwiatami, znalazła się na nim nawet piaskownica dla dzieci. W kaplicy „Naszej Stajence” dzień i noc przez 9 lat trwały modlitwy o kościół, odmawiano koronkę do Miłosierdzia Bożego, która w tamtym czasie nie była jeszcze tak popularna jak obecnie.
1970-79
Wiernych przybywało z każdym rokiem, w związku z czym ks. Kołakowski postanowił rozszerzyć kaplicę dostawiając wiatę, chroniącą od deszczu i śniegu. Gdy słupki do wiaty zostały wkopane przybyła milicja, przedstawiciele prokuratury i urzędu ds. wyznań stwierdzając popełnienie przestępstwa. Zabroniono kontynuowania prac, wykonawcy zagrożono zamknięciem jego zakładu. Nie poddając się groźbom, parafianie w którąś niedzielę w grudniu 1971 r. zadaszyli wiatę w ciągu 4 godzin podczas odbywającego się nabożeństwa. Przedstawiciele wiadomych służb robili zdjęcia, ale nie przeszkodzili tej akcji. Wiata miała powierzchnię 85 m2, ściany były zrobione z płótna żaglowego. Stanowiła dobrą osłonę przed deszczem, wiatrem i słońcem.
– Zgoda na budowę została wydana w 1972 r.
– Przechodząc koło kościoła (wspominał p. Zbigniew Rogoźnik) spotkałem ks. proboszcza odmawiającego brewiarz. Zaczęliśmy rozmowę, podczas której ksiądz zwiastował mi nowinę tymi słowami: „Młodzieńcze, czy wiesz, że jutro na temat naszego kościoła dyskutować będzie plenum KC? Ma zdecydować, czy dać nam zgodę na budowę kościoła, czy nie”. Bardzo się ucieszyłem tą wiadomością, ale ks. proboszcz powiedział kilka słów świadczących o jego wielkiej szlachetności, dobroci i umiłowaniu prawdy. Mianowicie, że zezwolenie powinien dostać jako pierwszy kościół św. Zygmunta na Bielanach. Zgodę na jego budowę wydano w 1956 r., później ją cofnięto pomimo zgromadzenia przez tamtejszą społeczność potrzebnych materiałów budowlanych.
Ostatecznie późną jesienią 1972 r. partia zgodziła się na budowę 2 kościołów: Opatrzności Bożej na Rakowcu i Matki Boskiej Częstochowskiej na ul. Łazienkowskiej. Hierarchia kościelna i wierni przyjęli decyzję z wielką radością. Było to pierwsze zezwolenie na budowę kościoła w powojennej Warszawie.
Nie czekając na załatwienie formalności ksiądz Kanonik przystąpił z pomocą wiernych do porządkowania terenu. Pojawiły się jednak kłopoty z zatwierdzeniem planów budowy. Urzędnicy wymyślali różne kruczki, żeby przeciągnąć sprawę, pokazać, „kto tu rządzi”. Ks. Kołakowski wydeptywał ścieżki w urzędach często słuchając deklaracji: „Chętnie podpisałbym księdzu, ale nie zależy to ode mnie”.
Po ostatecznym zatwierdzeniu planów (projekt opracował mgr inż. Leszek Kołacz z zespołem) w 1974 r. przystąpiono do robienia wykopów.
W 1975 r. nabożeństwo Wielkiej Soboty i Rezurekcja odbyły się w wykopie pod świątynię. Była to wspaniała i budująca uroczystość, szczególnie w Wielką Sobotę, kiedy ludzie przyszli z zapalonymi świecami. Przy wykopie odbyła się też msza prymicyjna ks. Andrzeja Buczela, pierwszego kapłana wyświęconego z naszej parafii. Nieżyjący już niestety ks. Andrzej odprawiał mszę św. przy ołtarzu polowym wykonanym z cegły i piasku przez „Dziadka” Janowskiego.
Pierwsze cegły położył p. Janowski ze swoimi dwoma synami pod zakrystię od strony ul. J. Siemieńskiego. Do budowy świątyni włączyła się dosłownie cała parafia, nawet starsze kobiety, ludzie niepełnosprawni i mocno zaawansowani wiekiem prosili o przydział pracy. Pamiętam wiele takich scen, np. po zwiezieniu cegły na plac, ustawiał się po południu lub wieczorem szpaler ludzi, którzy podając sobie cegły z rąk do rąk układali je przy stanowiskach murarskich. Był to wspaniały widok wspólnoty wiernych spragnionych swego kościoła. Trzeba też dodać, że wielu parafian opodatkowało się na rzecz budowy, a parafianki zbierały dobrowolne datki odwiedzając wiernych w ich domach.
Kościół budowano sposobem gospodarczym, to znaczy ks. Kołakowski musiał troszczyć się o zgromadzenie pieniędzy, zdobywanie materiałów, zatrudnianie robotników. Sprawiało to wiele trudności, brakowało materiałów przydzielanych odgórnie, różne przedsiębiorstwa bały się przyjąć zlecenie na wypożyczenie /odpłatne/ sprzętu. W trakcie budowy był np. potrzebny dźwig do wciągnięcia stalowej konstrukcji dachu nad kaplicę Matki Bożej. Żadne z przedsiębiorstw, do których ksiądz się zwracał, nie chciało się podjąć tej pracy. W rezultacie, parafianie wnieśli na dach pocięte elementy konstrukcji i tam spawacze je pospawali. W fazie końcowej budowy „Mostostal” zmontował krzyż i konstrukcję stalową dachu nad kościołem. Można powiedzieć, że cała reszta, czyli prawie wszystko, została zrobiona metodą chałupniczą, bo nikt nie chciał oficjalnie ryzykować pracy przy kościele.
Parafianie pracowali społecznie, a fachowców ksiądz Proboszcz zatrudniał tylko do robót specjalistycznych, to znacznie zmniejszało koszty, a ksiądz Proboszcz, zanim wydał złotówkę, trzy razy liczył i zastanawiał się, czy na pewno trzeba ją wydatkować.
Pan Zbigniew Rogoźnik wspominał jeszcze takie zdarzenie: Pierwszym robotnikiem na budowie był ks. Kołakowski. Pamiętam go w kaloszach i z taczkami przy przenoszeniu wapna. Pamiętam jak w I dzień Bożego Narodzenia ks. Proboszcz zapukał do moich drzwi prosząc o pomoc w rozładowaniu wagonu z pianką ze szkła, stojącego na dworcu Warszawa Główna Towarowa, ponieważ, w wyniku nieporozumienia, parafii groziło zapłacenie wysokich kosztów postojowego. Pojechaliśmy w 3 osoby i przez kilka godzin w zimnie, na wietrze rozładowywaliśmy wagon. Inna ciężka praca fizyczna wykonana przez ks. Kołakowskiego, o której nikt nie wie, to zalanie betonem fundamentu pod krzyżem. Kierowca, który przywiózł beton, nie mógł go wylać, ponieważ samochód ugrzązł na placu budowy. W nocy ks. Kołakowski z kierowcą wrzucili we dwóch cały beton do szalunków. W czasie budowy ksiądz wykonywał wiele tego rodzaju prac wymagających siły fizycznej…
W pierwszym roku realizacji wylano fundamenty pod kościół główny, wybudowano zaplecze administracyjne z zakrystią pod dach, a w okresie zimowym wykonywano tynki. Ks. Kołakowski był „głównym palaczem” w tych pomieszczeniach, pilnował właściwego ogrzewania trociniakami, żeby mury schły.
W następnym roku powstał dylemat, czy przystąpić do budowy plebanii, co łączyło się z koniecznością wyburzenia prowizorycznych kaplic służących za sale katechetyczne. Plebania była bardzo potrzebna, ponieważ duszpasterze, siostry zakonne mieszkali wiele lat w trudnych warunkach, w ciasnocie, w słabo ogrzewanych barakach lub przy rodzinach na mieście. Zdecydowano, że w miarę postępu robót lekcje będą przenoszone do nowo budowanych sal w budynku administracyjno – mieszkalnym.
W tym czasie ukończono kaplicę Matki Bożej, którą poświęcił ks. bp. Jerzy Modzelewski, wielki przyjaciel naszej społeczności.
Jak już wspomniałem, częstym gościem w naszej parafii był ks. Prymas Stefan Kardynał Wyszyński. O jednej z jego wizyt tak mi kiedyś opowiedział ks. kanonik: „Młodzieńcze, czy wiesz kto był tutaj wczoraj? Odwiedził nas ks. Kardynał Stefan Wyszyński. Po budowie oprowadził go ks. Jerzy Misterski. Ks. Prymas zostawił cegiełkę na kościół, a ja tą cegiełką opłaciłem dzisiaj 2 wagony stali.
Tak więc budowa posuwała się naprzód dzięki Opatrzności Bożej, hojności naszych opiekunów i parafian, którzy swoją ofiarnością, swoją pracą wspierali to dzieło. Byli to ludzie młodzi w sile wieku oraz emeryci i renciści. Mieliśmy nawet emerytowanego pułkownika SB, który prosił, żeby wyznaczać mu prace w niewidocznym miejscu. Młodzi ludzie przychodzili po godzinach swojej pracy zawodowej, głównie w soboty. Prace prowadzono też nocami, żeby nie narażać parafian na szykany ze strony władz.
– Pomoc płynęła także z innych parafii…
Często ks. Kołakowski wyjeżdżał do parafii diecezji warszawskiej i do innych, które chciały nas wspomóc. Brał ze sobą model kościoła, głosił kazania o historii parafii i kościoła Opatrzności Bożej wiążącej się z Sejmem Czteroletnim. Trzeba tu dodać, że w tamtych czasach posiadanie pieniędzy, szczególnie złotówek, nie wystarczało, ponieważ niektóre materiały np. cegłę kratówkę można było kupić tylko za dolary. Inne materiały np. cement były trudno dostępne lub „po znajomości”. W jednej z zaprzyjaźnionych wiejskich parafii mieszkańcy zorganizowali akcję wykupywania cementu w tamtejszym GS i cały transport ofiarowali bezpłatnie naszej parafii.
– W jaki sposób udawało się ks. Kołakowskiemu zachęcać ludzi do pomocy, do pracy i to w ciągu kilkunastu lat organizowania się parafii ?
Ks. Kołakowski zawsze umiał dotrzeć do parafian, zachęcić ich, zmobilizować do podejmowania trudów. Miał bardzo dobry kontakt ze swoimi parafianami. W czasie budowy kościoła nieraz zadziwił swoją wyobraźnią co do przyszłego przeznaczenia pomieszczeń. Miał umiejętność przekonywania wykonawców do swoich wizji, do wprowadzenia koniecznych zmian do projektów, uzasadnionych potrzebą funkcjonalności tych pomieszczeń w przyszłości.
– Wmurowanie w ścianę kościoła aktu erekcyjnego i kamienia węgielnego.
30 kwietnia 1976 r. odbyło się uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego pod nowo wznoszony kościół Opatrzności Bożej. Kamień węgielny został wyjęty z grobu św. Piotra i przywieziony z Rzymu jako dar Ojca Świętego Pawła VI. Do aktu erekcyjnego zostały wrzucone monety z datą bieżącą. Było to w 15 rocznicę starań o budowę kościoła.
Uroczystościom przewodniczył ks. kard. Stefan Wyszyński – Prymas Polski. Uczestnikami uroczystości było duchowieństwo dekanalne, diecezjalne i zakonne oraz licznie zgromadzeni parafianie. Zespół duszpasterski parafii w czasie uroczystości stanowili księża: Romuald Kołakowski – proboszcz parafii, Józef Jeromin, Witold Karpowicz, Witold Ladachowski, Jerzy Misterski i Stefan Roguski. Stan budowy w tym czasie przedstawiał się następująco: był już wybudowany budynek sakralno-administracyjny z kaplicą Matki Bożej, kościół dolny znajdował się w stanie surowym i trwał montaż konstrukcji kościoła górnego.
– „Naszą Stajenkę” rozebrano w 1978 r.
Nadszedł czas, że kaplica przeszkadzała w wykonaniu schodów i trzeba było ją rozebrać. W uroczystej procesji przeniesiono Przenajświętszy Sakrament do dolnego kościoła w obecności ks. bpa Jerzego Modzelewskiego, wszystkich księży i wiernych. Były łzy radości i wdzięczności Bogu, że Przenajświętszy Sakrament będzie miał stałe miejsce przebywania. Wyraziliśmy też wdzięczność Panu za kaplicę „Naszą Stajenkę”, którą wspominamy do dziś.
Na pamiątkę odprawienia w kaplicy pierwszej i ostatniej mszy św. została ufundowana płyta z datami 1962 – 1978 umieszczona przy figurze Matki Bożej na zewnątrz kościoła.
Po konklawe i wyborze Jana Pawła I ks. Prymas Stefan Wyszyński ofiarował naszej parafii cudowny obraz Matki Bożej pamiętający czasy bitwy pod Grunwaldem. Obraz był po renowacji, z pełną dokumentacją. Znajduje się w kaplicy Matki Bożej.
KONSEKRACJA
Po wyborze Jana Pawła II ks. Prymas odwiedził plebanię i opowiadał o konklawe księżom i siostrom. Ks. Kanonik zaprosił go wówczas na konsekrację świątyni na dzień 8 grudnia 1979 r. Ks. Prymas zapisując ten termin powiedział : „Ja chętnie przyjadę, ale czy ksiądz zdąży ?”
Ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego tak wspomina s. Kazimiera, Franciszkanka od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej, pierwsza siostra tego Zgromadzenia na terenie naszej parafii : „W czasie niedzielnej Mszy św. odprawianej w „Naszej Stajence” otwierają się drzwi, tworzy się szpaler od drzwi do ołtarza, wchodzi dwóch panów ubranych na czerwono. Niezapowiedzianą wizytę złożyli nam ks. Kardynał Wyszyński i Kardynał Koenig, abp Wiednia. Kardynał Wyszyński chciał pokazać swojemu gościowi „największy” kościół w Warszawie.
Te fakty świadczą o nieustannej trosce i pamięci ks. Kardynała o naszej wspólnocie. Wskazują na to, że kościół Opatrzności Bożej był jakimś jego cichym pragnieniem. Że myślał o nas pomimo swoich rozlicznych zajęć.
Muszę wspomnieć o pewnym wydarzeniu, które szczególnie zapadło mi w pamięć. W Wielki Czwartek 1979 r. a więc w dzień Ustanowienia Kapłaństwa, gdy w dolnym kościele odprawiane było nabożeństwo Wieczerzy Pańskiej, w górnym kościele trwały prace i w tym dniu został zawieszony pierwszy z 36 elementów sufitu (każdy element waży około 2,5 tony). Był to symboliczny dar wdzięczności pracowników dla ks. Romualda. Pamiętam wielką jego radość. Wszedł z bojaźnią po rusztowaniach na górę, ze wzruszeniem pobłogosławił zamontowaną część.
– Zbliżał się już termin konsekracji kościoła…
Finalizowano roboty, ksiądz jak zawsze doglądał po gospodarsku. Zdarzyła się przykra niespodzianka. Nierzetelny rzemieślnik, który miał wykonać drzwi wejściowe, roztrwonił materiał i nic nie zrobił. Zaczęto gorączkowo szukać innego wykonawcy, ale ze względu na krótki termin nikt nie chciał przyjąć zlecenia. W końcu podjęli się tej pracy pp. Porczyńscy, stolarze z Tarczyna. Przywieźli drzwi na kilka godzin przed konsekracją w dniu 8 grudnia 1979 r. i zawiesili je prowizorycznie na czas uroczystości.
Drzwi kościoła otworzył Prymas Tysiąclecia ks. Stefan Kardynał Wyszyński wprowadzając bpa Jerzego Modzelewskiego, duchowieństwo i cały lud Boży do świątyni pachnącej jeszcze świeżą farbą. W wystroju wnętrza znajdowała się już Droga Krzyżowa, krzyż bez figury Pana Jezusa z malowidłem spalonej Jerozolimy, nie do końca ułożona posadzka. Nie było witraży, kinkietów, 2 żyrandoli, ław. W przemówieniu ks. Prymas wspomniał, że kościół został wybudowany z „wdowiego grosza”:… „Wasz grosz wdowi został przyjęty. I nie powie do was Bóg: Zostaw swój dar przy ołtarzu, idź i naprzód pojednaj się z twoim bratem, a później przyjdziesz i dar swój złożysz. Bóg przyjmuje wasze wotum, wasz dar, który składacie jako swój „wdowi grosz” pracy, trudu, poświęcenia, niepokoju i męstwa w wyznaniu. Wasza odwaga chrześcijańska jest też wyznaniem wiary przed Stolicą, przed Polską i całym światem.”
W oczach ks. Proboszcza widziałem łzy radości, że to miejsce zostało oddane dla czci i chwały Boga. Dziękowaliśmy Panu za ten wielki dar.
Ksiądz Proboszcz nad wejściem umieścił napis: „Dobrze jest być blisko Pana” Wielokrotnie doświadczyłem tej bliskości Pana i Jego opieki (wspominał pan Zbigniew Rogoźnik). Dziękuję Bogu, że dane mi było uczestniczyć w trudach budowy świątyni. Cieszymy się z wybudowania kościoła w którym nasze dzieci przystępowały do sakramentów chrztu, komunii św., bierzmowania, ślubów.
Czasami tu i ówdzie słyszę głosy, co to za kościół, czy to hala sportowa? Odpowiadam tym ludziom, że to jest nasz kościół wymodlony, wyproszony, który powstał z trudu duchowieństwa i parafian na miarę możliwości tamtych czasów. Dziękujemy Bogu za taki i aż taki ładny kościół.
Często wracam myślami do naszej ukochanej kaplicy „Naszej Stajenki”. Wchodziliśmy do niej choć na chwilę z ulicy, żeby być blisko ołtarza i Pana Jezusa. W „Naszej Stajence” parafianie dniami i nocami prosili Boga o dar własnego kościoła. Kołataliśmy i zostało nam dane. Trzeba tu dodać, że po konsekracji kościoła, dnia 24 grudnia 1979 r. ks. Prymas nadał ks. Romualdowi Kołakowskiemu godność Prałata.
W naszej świątyni przeżyliśmy już wiele wspaniałych uroczystości. Jedną z nich była peregrynacja obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, która trwała od 13 do 15 marca 1980 r. W dniach tego święta parafia była pięknie udekorowana na cześć naszej Matki. Żegnając obraz ks. Prałat stojąc na stopniach kościoła oddał parafię pod Jej opiekę.
Kolejną radością były prymicje księży wywodzących się z naszej wspólnoty parafialnej. Na każdą prymicję ks. Prałat starał się upiększyć kościół np. zamontować nowy witraż.
Warto wspomnieć, że w kościele oprócz cudownego obrazu Matki Bożej znajdują się uznane dzieła artystyczne. Nasza Droga Krzyżowa otrzymała kilka nagród m.in. nagrodę Brata Alberta. Jej twórcą jest ś.p. P. Brykalski. Podziwiane witraże zaprojektowali państwo M.J. Skąpscy. Wykonawcami tych witraży byli A. I. Zarzyccy. Mozaika znajdująca się w dolnym kościele uzyskała I nagrodę na wystawie w Madrycie w 1956 r. Kupił ją przedwojenny ambasador Polski w Hiszpanii, a jego rodzina ofiarowała ją kościołowi.
I na zakończenie fragmenty kazania Ks. Prymasa Kardynała Stefana Wyszyńskiego wygłoszonego podczas konsekracji naszej świątyni
(…) W swoich rozważaniach doszedłem do wniosku, że Bóg przyjmie zamiast niespełnionych ślubów Narodu naszą zastępczą ofiarę tej świątyni, budowanej z niezwykłym trudem, z ogromnym poświęceniem, z wytrwałością, cierpliwością, z bohaterskim zaparciem się siebie. Jest ona nie tylko budynkiem sakralnym, jest świadectwem wiary wobec świata, wobec Narodu i Stolicy. Naród polski chce pozostać Chrystusowy i wszystko czyni, aby dochować wierności Bogu, Krzyżowi, Ewangelii, Kościołowi i jego pasterzom. (…)
Można by powiedzieć, że chociaż i dziś nie jesteśmy wolni od wad, od złych skłonności i grzechów, to jednak „droga krzyżowa”, przez którą Naród nasz przeszedł, zwłaszcza w ostatniej okupacji, „droga krzyżowa” obrony życia religijnego w kościele współcześnie, w jakimś stopniu nas oczyściła. Mamy przekonanie, że nasza dzisiejsza ofiara, chociaż jest „wdowim groszem” w porównaniu z tym, co można było wybudować po Sejmie Czteroletnim, czy też po Sejmie Konstytucyjnym w 1921 roku, z pewnością jest miła Bogu. Rodzi się bowiem z wielkiego trudu i cierpienia (…)
Pamiętam lutowy dzień, gdy w baraku kaplicznym przy otwartych oknach odprawiałem Mszę Świętą. Widzę dziś jeszcze ojców, którzy stali na śniegu, osłaniając swoje małe dzieciny. Zwróciłem się wtedy do nich z prośbą: Proszę nakryjcie głowy, bo się przeziębicie! I chociaż na pewno chcieli usłuchać, jednakże pozostali w postawie ofiary, bo sprawowała się Najświętsza Ofiara Chrystusa. Pamiętam chwile, gdy tu przyszedłem w dniach trudnych, gdy nawet barak, który służył wam przez wiele lat, był zagrożony. Powiedziałem wtedy: jeżeli ten skromny ośrodek służby Bożej ludowi Bożemu będzie zniszczony, wydam wtedy zarządzenie, aby można było przechowywać Najświętszy Sakrament w domach rodzinnych. Sprawdzali potem politycy, czy Prymas może takie zarządzenie wydać. Biskup Choromański odpowiedział im: Prymas wszystko może. Może więc i to zrobić. – I na pewno bym tak postąpił.
Ale niebezpieczeństwo na chwilę odpłynęło. Nie odpłynęło na stałe, bo później przyszły najbardziej bolesne doświadczenia dla rodziny parafialnej, a mogłoby ich nie być. Były zbędne, jak zresztą wiele innych doświadczeń, przez które Kościół w Polsce przechodził. Może jednak dla oczyszczenia naszych serc, dla ściślejszego związania się z Chrystusem i jego Kościołem, były potrzebne.
Pamiętam chwilę, która mnie wzruszyła do łez, gdy przyszedłem kiedyś do mieszkania waszego duszpasterza, księdza Romualda. Pytam: Jak ksiądz tu żyje, jak ksiądz tu mieszka? ‑ Spał przy ścianie, za którą był chodnik uliczny i setki ludzi przechodziło tam nieustannie. Jego łóżko znajdowało się poniżej jednego piętra od poziomu ulicy. Pytam: Jak ksiądz po codziennym trudzie, może tu spać? – Odpowiedzią tego wspaniałego kapłana, o którym nie mogę mówić bez wzruszenia, był tylko uśmiech i nic więcej. To była ofiara oczyszczająca kapłanów i ludu Bożego. Po takiej odpowiedzi niełatwo było mi spać na Miodowej. Ale może tego rodzaju ofiara była potrzebna Bogu także ode mnie, abym był przekonany, że kapłani Stolicy gotowi są podzielać wszystkie niedole ludu Bożego, byleby tylko mu służyć.
Przystępujemy w tej chwili, Najmilsi, z wdzięczności wobec Opatrzności Bożej, do pokonsekrowania świątyni, którą jako wotum waszych serc, waszego duszpasterza księdza Kanonika Romualda, jego współpracowników kapłanów, i nas wszystkich, Bóg z wdzięcznością przyjmuje. Jeszcze wcześniej, przed poświęceniem kościoła, przysłaliśmy Wam zabytkowy obraz Matki Bożej, który został umieszczony w kaplicy. Maryja niejako pierwsza przygotowała miejsce swojemu Synowi. Przyszła Was nawiedzić jako Zwiastunka, że tym razem Dobry Bóg pozwoli Stolicy chociaż w wymiarach „grosza wdowiego” wypełnić śluby praojców. Niech świątynia ta służy waszej wierze, miłości, waszym rodzinom, młodzieży i dziatwie, wszystkim, którzy będą tutaj szukać miłości Bożej i wzmocnienia na drodze do Ojca Niebieskiego.
Dziękczynienie za 40-lecie konsekracji. Kościół Opatrzności Bożej przy Dickensa to „wdowi grosz” na wotum narodu
40-lecie konsekracji kościoła Opatrzności Bożej na Ochocie
Msza odpustowa w kościele Opatrzności Bożej na Ochocie
Homilia kard. K. Nycza podczas Mszy św. w par. Opatrzności Bożej na Ochocie
Nowi proboszczowie Archidiecezji warszawskiej
Kancelaria parafialna
ul. Dickensa 5
02-107 Warszawa
tel. +48 22 823 63 00 (kancelaria)
e-mail. kancelaria@opatrznoscboza.waw.pl
Kancelaria czynna:
pon. – pt. 9.00-10.00, 17.00-18.00,
w 1. piątek miesiąca kancelaria nieczynna
Msze Święte
Księża w parafii
Ksiądz Przemysław Ćwiek (2001, 2022)
Ksiądz Jarosław Kopeć (2020, 2024)
Ksiądz Piotr Kostrzewa (2022, 2022)
Ksiądz kanonik Jerzy Panek (1977, 2017)
Ksiądz kanonik Jacek Wardęski (2000, 2003)
Spowiedź
- 7:30 – 8:00
- 17:30 – 18:00
- na początku każdej Mszy Świętej
- w I-sze piątki m-ca g. 16.30 do 22.00
Nabożeństwa
- Akt oddania się Najświętszemu Sercu Pana Jezusa – I-szy piątek m-ca po Mszy Św. godz. 8:00 i 18:00.
- Nabożeństwo I-szo Sobotnie (Ku Czci NMP) – I-sza sobota m-ca po Mszy Św. godz. 8:00.
- Godzina Św. adoracja Najśw. Sakramentu – I-szy czwartek m-ca godz. 1700 (VII,VIII godz. 18:00)
- Adoracja Najświętszego Sakramentu – I-sza niedziela m-ca godz. 17:30, I-szy piątek m-ca po Mszy Św.wieczornej – całonocna.
- Nowenna do M.B. Nieustającej Pomocy – we środy przed Mszą Św. godz. 18:00.
- Nowenna do Miłosierdzia Bożego – we wtorki przed Mszą Św. godz. 18:00.
- Różaniec Św. – poniedziałek-sobota godz. 17:30.
- Nieszpory – w niedziele o godz. 17:30.
Wielki Post:
- Droga Krzyżowa – w piątki godz. 8:40, 18:40 dla wszystkich, a dla dzieci o godz. 17:15.
- Gorzkie Żale – w niedziele o godz. 17:00.
Wypominki – w każdy trzeci poniedziałek miesiąca godz. 17:15, ( lipiec, sierpień godz. 18:15)