„W życiu Prymasa Tysiąclecia miłość do Boga i miłość do Ojczyzny splatały się w jakiś przedziwny i najgłębszy sposób”
– Jakże rozradowały się nasze serca, gdy dowiedzieliśmy się o tej pięknej rzeczywistości, jaką jest beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego – powiedział na początku mszy świętej ks. Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry warszawskiej. Podkreślił, że „czekaliśmy bardzo długo, modliliśmy się wytrwale i gorliwie, a Bóg wysłuchał naszych modlitw”.
Na mszy świętej pod przewodnictwem bp Michała Janochy zgromadzili się m.in. wiernymi z dekanatu: bielańskiego, błońskiego, pruszkowskiego i wareckiego, seminarzyści, siostry zakonne oraz przedstawiciele ruchów i wspólnot.
Bp Janocha podkreślił w homilii, że „kard. Wyszyński był interrexem, ponieważ w tym kraju nie było drugiej osoby, która dla milionów ludzi reprezentowałaby Polskę w sytuacji, kiedy sztandarowi władcy nie byli wybrani przez naród”. – Oni przemijali, odchodzili w niesławie, jeden po drugim, a Prymas trwał – podkreślił. Zauważył, że w życiu Prymasa Tysiąclecia „miłość do Boga i miłość do Ojczyzny splatały się w jakiś przedziwny i najgłębszy sposób”. – Miłość do Ojczyzny, jak sam podkreślał, była pierwszą po Bogu – przywołał słowa Prymasa bp Janocha.
Kapłan przypomniał również rolę grupy kobiet tzw. ósemek w życiu kard. Wyszyńskiego, które pozostały z nim aż do śmierci. – Bycie kapłanem, królem, prorokiem oznacza wielką samotność, a człowiek potrzebuje człowieka. I człowiek tak jak las potrzebuje otuliny, środowiska ludzi, którzy są mu oddani, którym może zaufać, wobec których może być do końca szczery, na których może polegać – podkreślił.
Po mszy świętej prelekcję pt. „Prymas Wyszyński – mąż stanu” wygłosił dr hab. Paweł Skibiński, który podkreślił, „że powinniśmy nawiązać do wielkiego dziedzictwa Prymasa również w służbie ojczyźnie”. Na zakończenie zgromadzeni modlili się przy grobie kard. Wyszyńskiego.