Środa Popielcowa 2025. Homilia abp. Adriana Galbasa [PEŁEN TEKST]
Wielkopostna nadzieja
(homilia na Popielec 2025, Warszawa)
Siostry i Bracia,
w Wielki Post wchodzi się od razu. Z biegu. Nie ma wigilii, jak w Boże Narodzenie, ani uroczystych Nieszporów, jak w wielkie święta. Jeszcze nie zdołają umilknąć ostatnie akordy ostatkowej, karnawałowej zabawy, a już Kościół recytuje wielkopostne antyfony. I na starcie częstuje nas popiołem. A popiół to znak przegranej, znak klęski, znak końca. Popiół to coś bezwartościowego. Czemu więc pozwalamy robić z siebie popielniczki, czemu dobrowolnie zgadzamy się na takie upokorzenie i nadstawiamy głowę, prosząc by posypano ją popiołem? Czy jesteśmy masochistami?
Nie! To nie pierwszy Popielec w naszym życiu, a tak liczna obecność świadczy o tym, że tego dnia, tego gestu i tego wielkopostnego czasu, który on zaczyna, szczerze potrzebujemy.
Tegoroczny Wielki Post przeżywamy w Roku Jubileuszowym, który mobilizuje nas do modlitwy o nadzieję i do odważnego dzielenia się nadzieją ze światem.
W wielkopostnym Orędziu papież napisał: „Z pokutnym znakiem popiołu na głowie, z wiarą i nadzieją rozpoczynamy doroczną pielgrzymkę Wielkiego Postu. Kościół, matka i nauczycielka, zaprasza nas do przygotowania naszych serc i otwarcia się na Bożą łaskę, abyśmy mogli z wielką radością świętować paschalny triumf Chrystusa Pana nad grzechem i śmiercią (…). Jezus Chrystus, umarły i zmartwychwstały, jest centrum naszej wiary i gwarantem naszej nadziei na spełnienie wielkiej obietnicy Ojca, która już się urzeczywistniła w Nim, Jego umiłowanym Synu: obietnicy życia wiecznego (por. J 10, 28; 17, 3)”.
Nadzieja potrzebuje prawdy, inaczej jest iluzją. I Wielki Post jest wielkim wezwaniem do stanięcia w prawdzie. Wzywa nas do tego już sam gest posypania głowy popiołem i dwa towarzyszące temu zdania.
Pierwsze brzmi: „pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz” (por. Rdz 3,19). Zdanie to jak wiemy pochodzi z Księgi Rodzaju. Wypowiedział je Bóg po upadku Adama. Ono jest prawdą. Tak, jesteśmy śmiertelni, ograniczeni i przemijający.
Tak, nasze doczesne życie idzie w stronę spopielenia. Wystarczy popatrzeć na swoje fotografie nawet nie te sprzed kilkudziesięciu, ale ledwie sprzed kilku lat. Gołym okiem widać, że to prawda. Zmarszczek więcej, siwizny więcej, szminki potrzeba więcej, i pudru, i lekarstw. A siły mniej. Kiedyś wbiegało się na czwarte piętro bez problemu i przepływało dziesięć basenów, a teraz musi być przystanek na każdym półpiętrze, niemalże postój. O basenach nie ma mowy, najwyżej jacuzzi. A jak, nie daj Boże, przyjdzie jeszcze choroba, na przykład ta na trzy litery, gdy ciało znika w mgnieniu oka… Był chłop jak dąb, jest chrust, była kobieta jak ta lala – jest kukła. „My mówimy: mamy czas – a to czas ma nas”. Oj, jak często nie chcemy tego wiedzieć. Jak bardzo się oszukujemy, że to nie jest prawda. Ile zrobimy, żeby zmarszczkę powstrzymać, siwiznę zakryć, starość zaretuszować…
Bracie i Siostro,
gdy więc pobrudzą ci za chwilę głowę tą resztką z pieca, poczuj żal, że ten głupi popiół jest taki mądry, że ma rację, że mówi prawdę i że jest taki silny, że z nim nie wygrasz: „z prochu jesteś i w proch się obrócisz”. Tak to jest prawda! Dzisiaj na głowę sypną trochę popiołu, a jutro na trumnę całą garść ziemi, ale powiedzą to samo zdanie: „w proch się obrócisz”.
I poczuj żal, i ja też, żal może jeszcze większy, że tyle dobrych spraw w naszym życiu się już spopieliło, a szkoda, bo nie musiało. Żal, że z tylu dobrych dni, nic nie zostało, a po tylu pięknych marzeniach, została tylko przykra sadza…
Zstąpmy dziś w głąb siebie. Do samego dna tej prawdy. „Nawróćcie się do mnie całym sercem, mówi prorok Joel, przez post i płacz i lament” (Jl 2,12). A Psalmista dopowiada: „Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie” (Ps 51,8). Tak, właśnie w tej ukrytej, z którą często nie chcemy się zmierzyć, obawiając się bólu. Ale bez zmierzenia się z nią, ból jest jeszcze większy. „Wejdź do swej izdebki” (Mt 6,6), mówi Pan, do izdebki twojego serca, zamknij drzwi. I tam pozostań; sam na sam z Bogiem i ze sobą. W prawdzie!
Ale jest i drugie zdanie, które przychodzi z popiołem: „Nawracajcie się i wierzcie w ewangelię” (Mk 1,15). I to też jest prawda. Druga strona prawdy o nas. Że zawsze mam szansę, że mogę, że, nawet mimo wielu porażek i spraw straconych, mogę zacząć od nowa, i znów, i jeszcze. I to jest nadzieja.
Wspaniale możemy tego doświadczyć podczas spowiedzi. Sakrament pokuty i pojednania to sakrament nadziei. Skorzystajmy więc z niego jak najszybciej. Powstańmy jak feniks z popiołów. Porzućmy nasze grzechy! Bóg chce je nam odpuścić. Jak pisze św. Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia: „Nieskończona i niewyczerpana jest gotowość Ojca w przyjmowaniu synów marnotrawnych wracających do Jego domu. Nieskończona jest gotowość i moc przebaczania, mając swe stałe pokrycie w niewysłowionej wartości ofiary Syna. Żaden grzech ludzki nie przewyższa tej mocy ani jej nie ogranicza. Ograniczyć ją może tylko od strony człowieka brak dobrej woli, brak gotowości nawrócenia, czyli pokuty, trwanie w oporze i sprzeciwie wobec łaski i prawdy, a zwłaszcza wobec świadectwa krzyża i zmartwychwstania Chrystusowego” (DM,13).
Słyszeliśmy dzisiaj jedno z najbardziej wstrząsających zdań całej Biblii, kiedy Paweł mówi, że Bóg Chrystusa uczynił grzechem. Tego, który nie znał grzechu, Bóg uczynił grzechem (por. 2 Kor 5,21). Tak, bezgrzeszny Chrystus jak gąbka wessał w siebie cały grzech świata i wycierpiał skutki grzechu, abyśmy my mogli doświadczyć skutków usprawiedliwienia. Chrystus, identyfikując się z naszym losem, dokonał w sobie przedziwnej wymiany: przyjął wyrok potępiający, abyśmy my mogli cieszyć się synowską relacją z Bogiem. Na tym polega pojednanie, którego doświadczamy dzięki sakramentowi pojednania. Chrystus mówi nam w tym sakramencie: zamieńmy się. Ty mi oddaj siebie z twoim grzechem, a ja Ci oddaję siebie z moją nieskończoną miłością.
„Szczęśliwy człowiek,
któremu Pan nie poczytuje winy,
w którego duszy nie kryje się podstęp.
Póki milczałem, schnęły kości moje,
wśród codziennych mych jęków(…).
Grzech mój wyznałem Tobie
i nie ukryłem mej winy.
Rzekłem: «Wyznaję nieprawość moją wobec Pana»,
a Tyś darował winę mego grzechu” (Ps 32,2-3.5).
Oby te słowa Psalmisty były o nas. Niech wielkopostna i każda spowiedź będzie szczerym wyznaniem wiary w Boga, który jest miłosierny, a więc może nam przebaczyć wszystkie grzechy. Niech będzie wyznaniem wiary w Boga, który jest mocny, a więc ma siłę, by nas podnieść z każdego upadku. I niech będzie wyznaniem wiary w Boga, który jest Stwórcą, a więc może nas na nowo odbudować i odtworzyć.
„Musimy zadać sobie pytanie: czy mam w sobie przekonanie, że Bóg przebacza moje grzechy? – to raz jeszcze papież Franciszek i jego Orędzie na tegoroczny Wielki Post – a może zachowuję się tak, jakbym mógł zbawić się sam? Czy pragnę zbawienia i wzywam Bożej pomocy, aby go dostąpić? Czy konkretnie żyję nadzieją, która pomaga mi odczytywać wydarzenia historii i pobudza mnie do zaangażowania się na rzecz sprawiedliwości, braterstwa, troski o wspólny dom, dbając o to, by nikt nie został pozostawiony samemu sobie?”.
Bracia i Siostry,
aby Wielki Post był czasem nadziei potrzebne jest działanie. Już Ojcowie Kościoła mówili o acedii, czyli o chorobie duszy objawiającej się niezdolnością do jakiegokolwiek działania. Ta choroba dzisiaj to prawdziwa epidemia. Jej ofiarami są duchowni i świeccy, młodzi i starsi, bogaci i mniej. Pacjent za pacjentem. Człowiek robi postanowienia, ma wielkie zamiary, układa plany duchowego rozwoju, ale nie działa. Nie działając, nabiera jeszcze większego rozżalenia, smutku, a nawet wstrętu do siebie. Zbiera się w sobie. Robi kolejne postanowienia, ma większe zamiary, układa nowe plany duchowego rozwoju, ale nie działa. I tak w kółko.
Kiedyś wpadł mi w rękę kurs języka angielskiego, zaadresowany do specyficznej grupy odbiorców: „dla wiecznie początkujących”. Ktoś zaczął uczyć się tego języka, potem się zniechęcił, potem znów zaczął, znów się zniechęcił i tak przez wiele lat. Niestety, tak bywa nie tylko z angielskim. Także z naszym życiu duchowym. I Wielki Post mówi: zrób krok dalej, rozwiń się, zadziałaj.
Nie ode mnie ta myśl, że wobec każdej sytuacji możemy zachować się na trzy sposobny: wykonać, nie wykonać, albo odłożyć wykonanie. I często ta ostatnia droga jest najbardziej niebezpieczna. Papież Franciszek mówi, że w naszym odwlekaniu działania, może być często obecny zły duch. Dziś rozpoczynający się Wielki Post mówi nam: działaj! „Nie mów że to zrobisz, po prostu, zrób to”!
Droga do tego wiedzie poprzez trzy sprawdzone praktyki duchowe, o których przypomniała nam usłyszana przed chwilą ewangelia (por. Mt 6,1-6.16-18). To są praktyki, a więc coś co się praktykuje, a nie o czym się dyskutuje. Coś, co się robi, a nie coś, o czym się marzy.
Najpierw modlitwa. Oby w Wielkim Poście było jej więcej. Kościół daje nam tyle okazji do wspólnej modlitwy. Piękne nabożeństwa Gorzkich Żali, Drogi Krzyżowej, pasyjnych rozważań. Oby jednak więcej było także modlitwy osobistej, częstszej adoracji, medytacji, częstszej obecności na mszy św. w tygodniu, częściej przyjmowanej komunii św. To nam bardzo pomoże. Rozświetli nasze życie, umocni je, przyniesie dużo pokoju i nadziei. Bardzo zachęcam do udziału w nabożeństwach kościołów stacyjnych. Nieraz nie będzie się chciało. Przyjdzie znużenie, zmęczenie, a jednak – mimo wszystko i wbrew wszystkiemu – się mobilizujmy. Może pomocą w tym będzie pieczątkowy paszport. Zachęcam do tych czterdziestodniowych rekolekcji w tylu kościołach lewo i prawobrzeżnej Warszawy.
Potem jest jałmużna. Często nam się kojarzy jedynie z materialnym wsparciem drugiego. To też jest ważne. W tym celu ustanowiłem dziś w naszej archidiecezji jałmużnika biskupiego. Ale jałmużna to nie tylko pieniądze. Jest nią każdy dar, bezinteresownie i z radością ofiarowany drugiemu. Rozejrzyjmy się więc wokół. Rozejrzyj się człowieku, czy jest człowiek obok; ktoś, kogo warto odwiedzić, do kogo warto napisać, zatelefonować, komu warto dać trochę twojej obecności, z kim dobrze trochę pobyć. Czasem tylko i po prostu: przyjść, wypić herbatę i pobyć. Puste mieszkanie dużo trudniej wytrzymać niż pusty portfel. Brak drugiego dużo trudniej znieść, niż brak pieniądza.
I wreszcie Wielki Post, to czas na post. Post został dzisiaj ośmieszony. W piątek nie jemy szynki, tylko pyszne sery, rybki i bar sałatkowy. Przecież to nie jest żaden post, tylko zmiana menu. A i tak, często nie potrafimy zrobić nawet tego. Zakpiliśmy z postu, jak zresztą z wielu innych fundamentów naszej wiary, zrobiliśmy z postu jakąś smutną karykaturę i – co najgorsze – przestało nam to przeszkadzać. Tymczasem post ma sens. Ograniczenie, lub nawet chwilowa rezygnacja z czegoś, co jest dobre i co służy naszemu życiu ma sens, bo pomaga nam w walce z grzechem, pomaga wejść w głębszą zażyłość z Bogiem i otworzyć się na wspólnotę z tymi, którzy przeżywają przymusowy post nieraz przez całe życie, niedojadając, a nawet cierpiąc głód, o którym my nie mamy bladego pojęcia. Zachęcam więc albo do podjęcia realnego postu, albo do niepodejmowania go w ogóle. Takie duchowe ciuciubabki są upokarzające. Nałóżmy sobie post podniebienia. Może jedzmy mniej, może skromniej, może nie pijmy alkoholu… Nałóżmy sobie post oczu: może mniej Internetu, mniej telewizora. Nałóżmy sobie post języka: mniej rozmów o niczym, więcej tych o czymś. To nam wyjdzie na zdrowie. Na wielkie duchowe zdrowie.
Tyle, Kochani, na dzisiaj. Na ten piękny i mądry dzień, gdy – choć do kościoła przyjść nie trzeba – w kościele jest więcej ludzi, niż wtedy, gdy do kościoła przyjść trzeba.
Życzę wam i sobie głębokiego Wielkiego Postu, zwłaszcza, że to Wielki Post w Jubileuszowym Roku nadziei. Inny Wielki Post jest bez celu i bez sensu. A do życzeń dorzucam to małe wspomnienie, gdy wędrowałem kiedyś do Compostelli i gdy jak każdy pielgrzym, otrzymałem motto na drogę. Motto mądre i wciąż aktualne: „Pamiętaj to nie twoja droga jest trudna, ale trudności są twoją drogą”.
I – już całkiem na koniec – bardzo was proszę: módlmy się gorliwie za cierpiącego papieża Franciszka. On daje Kościołowi wiele nadziei. Niech dziś Kościół, swoją modlitwą i bliskością, da mu wiele nadziei.
Amen.
+ Adrian J. Galbas SAC
Warszawa, 05 marca 2025 r.