Pamięć o przeszłości, troska o przyszłość
Czy o patriotyzmie możemy mówić jedynie w czasie wojny? Czy ma on również rację bytu w czasie pokoju?
Patriotyzm to jest miłość do ojczyzny. Ojczyznę się kocha i w czasie wojny i w czasie pokoju. Oczywiście ta miłość inaczej przejawia się w czasie wojny, a inaczej w czasie pokoju, ale jest ona czymś stałym.
Ale czy może mieć różne formy wyrazu, np. w zależności od pokolenia? Czy istnieje „nowoczesny patriotyzm”?
Nie lubię słowa nowoczesny, bo nic się szybciej nie starzeje niż nowoczesność. Z jednej strony, miłość jest czymś, co się nie starzeje, a z drugiej – w różnych czasach i epokach przybiera różne formy. Inną dzisiaj, inną w czasie II wojny światowej, innej przed wojną, a jeszcze inną w przyszłości, więc można mówić o jakiejś współczesnej formie patriotyzmu.
W czym może się więc wyrażać?
Patriotyzm ma wiele wymiarów. Jeden dotyczy przeszłości czyli umiłowania swoich korzeni i swojej historii, zarówno tej wielkiej i wzniosłej jak również tej zwyczajnej i szarej. Oczywiście zawsze patrzymy na dzieje narodu, tak jak na dokonania jednostek, z punktu widzenia tego, co chwalebne i wielkie. Taki jest etos naszej kultury więc dotyczy to również wielkich wydarzeń z przeszłości i tych radosnych i tych tragicznych. Do tych pierwszych należy na pewno 11 listopada. To jest ten wymiar patriotyzmu dotykającego przeszłości.
Natomiast jednym z wymiarów patriotyzmu dotykającego teraźniejszości jest to, co można określić mianem postawy obywatelskiej a więc szacunku wobec współczesności chociaż patriotyzm się w tym nie zamyka.
To również troska o przyszłość, przyszłość ojczyzny i przyszłych pokoleń. Wydaje się, że ta kategoria myślenia jest dzisiaj szczególnie zagrożona. Jesteśmy jakoś zainfekowani, z jednej strony rosnącym brakiem pamięci a z drugiej – niefrasobliwym stosunkiem do przyszłości. Myślenie zawężone jedynie do horyzontu naszego pokolenia jest destrukcyjne.
Brakuje szerszej perspektywy?
Tak. I dotyczy to zarówno historii jednostki jak i społeczeństw i narodów. Człowiek, społeczeństwo, naród, które wie skąd i dokąd idzie jest inne niż człowiek, społeczeństwo naród, który nie pamięta skąd wyszedł, gdyż wtedy również nie bardzo będzie wiedział dokąd zmierza. Ważna jest świadomość celów wytyczanych przez wartości takie jak prawda, dobro, piękno, uczciwość, szlachetność, odwaga. One nigdy się nie zmieniają, chociaż na przestrzeni historii zmieniają się formy ich wyrażania.
Chorobą naszych czasów jest kadencyjne myślenie „po nas, choćby i potop”. Co można zrobić, by nabrać perspektywy?
Jedno to pielęgnowanie pamięci o przeszłości. W perspektywie państwa jest nią świadoma i mądra polityka historyczna. W perspektywie edukacyjnej przekłada się ona na programy edukacji historycznej. To ma wiele wymiarów.
A czy Kościół ma w tej dziedzinie coś zrobienia?
Ma dużo, ponieważ dzieje Kościoła powszechnego zawsze wiążą się z dziejami Kościoła partykularnego, a więc Kościoła, który jest Kościołem poszczególnych ludów i narodów. W naszej polskiej historii ten związek istnieje od ponad tysiąca lat. Dokładnie od 1050 i to nie jest przypadek, że data 966 jest nie tylko początkiem chrześcijaństwa w Polsce, ale również początkiem państwowości. Ten wielowątkowy związek państwa i Kościoła, przybierający różne formy jest bardzo istotny. W sytuacji braku państwowości, mam na myśli okres między I a II Rzeczpospolitą czyli czasy zaborów, Kościół przejmował na siebie również zadania, do których nie jest w sensie ścisłym powołany, zadania zastępcze, do których należy również pielęgnowanie historycznej pamięci państwowej.
Jak więc świętować dzień 11 listopada?
Ciekawe i ważne jest to, że u nas ten dzień, który jest świętem państwowym często wiąże się z Kościołem i uczestnictwem w Eucharystii. Są różne sposoby wyrażania troski o pamięć historyczną. Ja na przykład już od wielu lat zapraszam do siebie znajomych i przyjaciół z różnych pokoleń. Zwykle jest wtedy dużo rodzin z dziećmi i śpiewamy patriotyczne pieśni, których uczą się też młode pokolenia. Tak się składa, że większość tych pieśni wiąże się z czasem powstań, wojen. Mamy nadzieję, że nie będziemy musieli w przyszłości takich sytuacji powtórnie przeżywać, ale jest to też ważna cząstka miłości ojczyzny.
W jaki sposób język kultury i sztuki pomaga wyrazić uczucia i postawy wobec ojczyzny?
Kultura jest pewną formą stosunku człowieka do świata, w tym również tej cząstki świata, którą jest własna ojczyzna. Zatem kultura jest również przejawem stosunku do własnej ojczyzny i odwrotnie: ojczyzna w swojej definicji zawiera również bardzo istotny komponent kulturowy: języka, etosu, tradycji, zabytków literatury, malarstwa, muzyki, a więc zabytków zarówno całego dziedzictwa materialnego jak i duchowego. Mówiąc o tradycji mam na myśli rzeczywistość nie tylko zamkniętą w muzeach, ale wciąż nieustannie żywą, która się nieustannie tworzy w twórczej dyskusji z historią.
Wspomniał Ksiądz Biskup o wartościach, które nie przemijają, niezależnie od czasu i okoliczności. Ale czy czasem nie gubimy się zastanawiając komu bardziej służyć: ziemskiej czy niebieskiej ojczyźnie?
Ziemska i niebieska ojczyzna to są dwa różne porządki, ale one spotykają się jak dusza i ciało. Do ojczyzny w niebie idziemy poprzez ojczyznę ziemską. Bardzo ważna jest tutaj teologia narodu. Tak jak istnieje teologia rodziny, o której dzisiaj mówimy, tak również bardzo istotna jest perspektywa wielkiej rodziny rodzin jaką jest naród. Jest środowiskiem wzrastania społeczeństwa w oparciu o swoją tradycję, język, wyznawane wartości i wiarę.
Warto też zwrócić uwagę na biblijny aspekt ojczyzny – narodu wybranego, gdzie objawienie Boga związane było z jednym narodem i jedną konkretną ojczyzną, której też w historii bardzo często brakowało na mapie. Ta ojczyzna była utkana z wielkiej tęsknoty i pragnienia ale jednocześnie była konkretnym miejscem na ziemi. Czasem tego miejsca brakowało – czy w niewoli egipskiej czy babilońskiej. To miejsce pozostawało w sercach, ale było zawsze puntem odniesienia i bardzo ściśle związane z doświadczeniem narodu i z doświadczeniem wiary. Chrystus ukazuje, że to doświadczenie Izraela było niejako przygotowaniem do objawienia uniwersalnego, które w krzyżu i zmartwychwstaniu Chrystusa obejmuje wszystkie ludy i narody – powiedzielibyśmy, że wszystkie ojczyzny ale przecież Chrystus jako wcielony Bóg, jako człowiek też stąpa po jednym kawałku ziemi, mówi jednym, konkretnym językiem, utożsamia się z jedną, konkretną historią, mianowicie z historią Izraela, płacze nad Jerozolimą a więc można mówić – oczywiście jest to pewien anachronizm – posługując się pojęciem patriotyzmu, którego w Biblii nie ma, ale jest izraelskim patriotą będącym jednocześnie obywatelem świata i kosmosu. On odwieczny Bóg jest nim jako człowiek, jest bratem wszystkich, pozostając bratem Izraela.
Jakie więc mamy obowiązki względem ojczyzny?
W normalnych warunkach to wszystko, co się określa mianem postawy obywatelskiej a więc lojalności wobec państwa, demokratycznie wybranych władz. Patrząc szerzej i filozoficznie również realizacji pełni człowieczeństwa. W sytuacjach zagrożenia czy wojen, których nie brakowało w naszej historii, postulat obrony ojczyzny staje się nakazem chwili.
Patriotyzm czyli miłość własnej ojczyzny ma też być związany z szacunkiem dla innych ojczyzn, innych ludzi. Tak jak miłość własnej rodziny ma być związana z szacunkiem dla innych rodzin. Oczywiście, historia układała się nieraz dramatycznie, kiedy musieliśmy bronić ojczyzny, natomiast prawdziwa podstawa patriotyzmu jest umiłowaniem swojej ojczyzny w szerszej perspektywie ojczyzn Europy, a jeszcze szerszej – świata. Bez tej perspektywy patriotyzm staje się nacjonalizmem. Rozróżnienie tych dwóch terminów warte jest podkreślenia, bo często są one mylone a często są też świadomie łączone, aby niszczyć postawę patriotyczną. Otóż nacjonalizm jest chorym patriotyzmem. To patriotyzm polegający na miłości ojczyzny własnej w połączeniu z niechęcią, pogardą a nawet nienawiścią do innych ojczyzn innych ludzi.
Rozmawiała Anna Wojtas
© Archidiecezjalne Centrum Informacji