Ks. Naumowicz: kard. Wyszyński i m. Czacka są przykładem umiłowania Boga i bliźniego

"Prymas Wyszyński starał się, aby liturgię wielkopiątkową odprawiać w Laskach. Powiedział wtedy: całe moje życie to Wielki Piątek, co bardzo współgra z hasłem matki Czackiej: przez Krzyż do nieba" - mówił ks. prof. Józef Naumowicz podczas comiesięcznej Mszy św. o owoce beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Czackiej.

Podczas Mszy św. w archikatedrze warszawskiej ks. Naumowicz podczas kazania poruszył temat „Prymas Wyszyński a dzieło Lasek”. Przypomniał, że po raz pierwszy ks. Stefan Wyszyński i matka Elżbieta Czacka spotkali się w Laskach w 1926 roku. – Ks. Wyszyński miał wtedy 25 lat, był dwa lata po święceniach. Matka Elżbieta Czacka była dwa razy starsza od ks. Stefana, ale wiele już dokonała od swojej młodości. Straciła wzrok w wieku 22 lat i bardzo to przeżyła. Przez trzy dni siedziała zamknięta w pokoju, pościła, walczyła z sobą. Kiedy po trzech dniach wyszła, to postanowiła, że poświęci się pomocy niewidomym – powiedział ks. Naumowicz.

Jako hrabianka, matka Czacka miała możliwości, aby podróżować do innych krajów i zdobywać wiedzę, jak pomóc ociemniałym. Po powrocie do Polski założyła Towarzystwo dla Ociemniałych, później Zakład dla Ociemniałych w Laskach, a jednocześnie Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża.

Prócz ks. Wyszyńskiego, w 1926 roku do Lasek przyjechał również wykształcony w szwajcarskim Fryburgu ks. Władysław Korniłowicz, który przywiózł wiele pomysłów i sposobów docierania do ludzi. – I to przypadkowe spotkanie z matką Czacką sprawiło, że pozostali złączenie we wspólnej pracy i misji – podkreślił ks. Naumowicz.

„Z podziwem i niezrozumieniem przyglądał się rozwojowi Lasek”

Prawdopodobnie ks. Wyszyński spotkał ks. Korniłowicza już w seminarium włocławskim, jednak związał się z nim dopiero podczas studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.

– Ks. Korniłowicz był spowiednikiem ks. Wyszyńskiego. Później ks. Stefan często przyjeżdżał do Lasek, gdzie Korniłowicz mieszkał od 1931 roku do końca życia. Ks. Wyszyński przyjeżdżał, aby skorzystać z sakramentu spowiedzi i odwiedzał też matkę Czacką. Jednak ich więzy umocniły się w czasie II wojny światowej, kiedy Laski zostały zbombardowane. Wtedy matka Czacka odesłała większość niewidomych i część sióstr na Lubelszczyznę. Tam przebywali w dwóch majątkach – Żułowie i Kozłówce – opowiadał.

Kiedy w tym czasie zaczęły się prześladowania księży w diecezji włocławskiej, bp Michał Kozal poprosił swojego kapłana ks. Wyszyńskiego, aby wyjechał do Żułowa i Kozłówki. Tam przez dwa lata uczył niewidomych, a po powrocie prowadził rekolekcje w Laskach.

– Został tam do końca wojny i z wielkim podziwem i niezrozumieniem przyglądał się rozwojowi Lasek. Jak mówił: on profesor nauk społecznych i ekonomii nie mógł pojąć, że to wszystko może się tak rozwijać, bez biurokracji i dokładnego planowania, ale z tak wspaniałymi wynikami – mówił ks. Naumowicz.

„Powstanie było dla ks. Wyszyńskiego lekcją człowieczeństwa i miłości”

Przed powstaniem warszawskim matka Czacka zdecydowała, że Laski nie tylko zorganizują szpital dla rannych, ale również zaangażują się w walkę. – Tłumaczyła ks. Wyszyńskiemu, że cała Polska walczy, więc nie mogą stać z boku. Powstanie było dla Wyszyńskiego wielką lekcją człowieczeństwa i miłości. Błogosławił tych młodzieńców wychodzących do lasu, później udzielał im ostatniego namaszczenia. Kiedyś po bombardowaniu wyruszył do lasu w komży i ze stułą, chował poległych, asystował przy śmierci albo operacjach -przypominał kapłan.

Później ks. Wyszyński przywoływał historię żołnierza, który nie chciał się zgodzić na amputację nogi. – W końcu powiedział: jeśli ks. Wyszyński będzie przy mnie, to zgodzę się na amputację. I ks. Wyszyński mówił, że asystował. Był przy tym i modlił się za siebie, aby wytrzymać, kiedy patrzył na wielki ból tego człowieka. Tłumaczył później, że to była wielka lekcja, jak cenne jest człowieczeństwo, kiedy patrzy się na udrękę, cierpienie – to prawdziwy uniwersytet miłości i doświadczenie do jakiego stopnia heroizmu zdolny jest człowiek. I wtedy wypowiedział zdanie, że mimo woli staliśmy się pokoleniem bohaterów. Mimo woli, bo nikt nie chciał walki – mówił ks. Naumowicz.

„Testamentem jest jej życie oddane Bogu i pełne miłości do człowieka”

Po śmierci ks. Korniłowicza w 1946 roku, ks. Wyszyński zastąpił do matce Czackiej, mimo że został wówczas biskupem lubelskim. – Później, kiedy został prymasem, wymiana listów między nimi świadczy o tym, że bardzo często odwiedzał Laski. Na pogrzebie matki Czackiej w 1961 roku powiedział, że jej testamentem jest jej życie oddane Bogu i pełne miłości do człowieka. Później prymas wśród tylu różnych prac znajdował czas, aby pojechać do Lasek. Starał się, aby liturgię wielkopiątkową odprawiać w Laskach. Powiedział wtedy: całe moje życie to Wielki Piątek, co bardzo współgra z hasłem matki Czackiej: przez Krzyż do nieba – podkreślił.

W zapiskach, jak podkreślił, matka Czacka zanotowała, że każdego dnia żyła w taki sposób, aby skupiać się na jakimś momencie męki Jezusa. – Ale to wszystko też prowadziło ku temu co zawiera się w słowie zmartwychwstanie. W zapiskach wzywa do prostej, ale głębokiej pobożności, regularnej modlitwy. W zapiskach widać, że to jedna z wielkich polskich mistyczek. Opisuje różne nadzwyczajne przeżycia, które są jednak czymś dodanym, a najważniejsza jest żywa relacja z Bogiem, przeżywanie obecności Boga na co dzień: w każdej pracy, codziennym czynie. Ta żywa relacja przekłada się na miłość do ludzi – mówił ks. Naumowicz.

– Niech kard. Wyszyński i matka Czacka będą dla nas najlepszym przykładem umiłowania Boga i bliźniego, ale też najlepszymi orędownikami w niebie – zakończył.

kh/archwwa.pl

Zobacz też