Doradcy życia rodzinnego i prowadzący kursy przedmałżeńskie spotkali się na inauguracji nowego roku duszpasterskiego
O. Mirosław Pilśniak OP postawił uczestnikom spotkania pytania: „Czy wiara jest utratą naszej wolności i czy postępowanie według jej zasad ogranicza naszą wolność?”. Jego zdaniem, Kościół jest postrzegany jako instytucja, która hamuje ludzkie aspiracje do szczęścia i miłości, którą człowiek chce definiować tak jak chce.
Źródłem takiego myślenia – zdaniem prelegenta powołującego się na kard. Henriego de Lubaca – jest humanizm ateistyczny. To światopogląd, który afirmuje człowieka, a zarazem odrzuca Boga jako wroga jego wolności. Według tego nurtu myślowego, Bóg był na początku człowiekowi potrzebny, ale teraz jest on na takim poziomie rozwoju, że to nauka daje mu wszystkie odpowiedzi. Bóg jest już niepotrzebnym balastem dla ludzkiej wolności. Czego ja chcę? – jest najważniejsze. Ideałem staje się bycie sobą, które rozumiane jest jako szczyt wolności.
– Jak więc dzisiaj mówić o Bogu? Św. Tomasz z Akwinu formułując tzw. „5 dróg do poznania Boga”, miał świadomość, że ostatecznie mogą one nie być wystarczające. Doszedł do przekonania, że jeśli człowiek doświadczy, że jest kochany przez Boga, to będzie szukał jego śladów – zaznaczył duszpasterz. Św. Tomasz w swojej argumentacji odwołuje się do tzw. „ścieżek transcendencji”. W książce „Chrześcijaństwo po prostu”, C. S. Lewis sformułował je następująco: potrzeba ładu, doświadczenie zabawy, nadzieja, potrzeba sprawiedliwości i doświadczenie komizmu sytuacji. Ścieżki transcendencji wskazują na istnienie Boga, ale nie mówią o Bogu w sposób wystarczający. Dlatego sam Bóg powiedział o sobie człowiekowi – objawił się. Bóg mówi o sobie poprzez historię zbawienia i Słowo Boże – podkreślił.
Istnieje również zależność pomiędzy wiarą a życiem moralnym. Jan Paweł II podejmując dialog z młodymi w liście „Parati semper” przytacza pytanie młodzieńca z Ewangelii: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”. Jezus odpowiada – zachowuj przykazania. Wiele dyskusji dotyczących moralności zmierza do zmiany zasad zapisanych w przykazaniach. I w ten sposób chce się poszerzyć obszar wyboru i wolności człowieka. Natomiast normy moralności katolickiej wyprowadzane są z zupełnie innej zasady, żeby „siebie uczynić bezinteresowny darem dla drugiego”.
Wyjaśnia to główna nauka moralna, którą przekazał Jezus w Kazaniu na Górze. „Zamiast nakazów i zakazów Ewangelia błogosławieństw uczy, w jaki sposób mam działać, żeby być dobrym człowiekiem. Wtedy nie koncentruję się na tym, żeby nie przekraczać przykazań: nie kradnij, nie cudzołóż, nie zabijaj…, ale na działaniu, które przyniesie dobro. Działanie, które wymaga ode mnie wysiłku, ale uważam za wartościowe i słuszne oraz je powtarzam, za którymś razem wykonam odruchowo. To przyniesie mi radość. Tak kształtują się cnoty moralne. Nauczyłem się tego dobra i sprawia mi ono przyjemność. Czyniąc to dobro, jestem szczęśliwy i moja wolność się rozwija. Dekalog pokazuje nam również ramy naszej wolności, gdyż odsłania obszary zniewolenia złem. Mówi też pewną prawdę o człowieku, że wybór dobra nie dokonuje się w nas spontanicznie”.
Opinia, że Kościół w temacie miłości jest rygorystyczny, przylgnęła do niego bardzo mocno. Skąd to się bierze, skoro Kościół mówi o małżeństwie, jako o powołaniu i sakramencie; o drodze życia i darze, który pochodzi od Boga? To wpływ wielu idei, które przetoczyły się i zostawiły swój ślad w kształtowaniu się myślenia współczesnego człowieka. To również wpływ rewolucji seksualnej XX wieku. Jej idee oraz współczesnej kultury, która odwoływała się do samorealizacji, radości i korzystania z życia bez zobowiązań, nie szły w parze z nauczaniem Kościoła zawartym w encyklice „Humanae vitae”.
Świetnie rozumiał to Jan Paweł II, który pytał: Jaka postać miłości przynosi człowiekowi szczęście? Odpowiedź na nie zawarł w książce „Miłości i odpowiedzialność”, w której opisał też podstawy teologii ciała. We współżyciu seksualnym spotykają się nie tylko ciała, gdyż ciało jest emanacją osoby. Współżycie seksualne jest spotkaniem osób, intymnym i zobowiązującym, bo tylko tak mogą spotkać się osoby. Miłość domaga się oddania całego siebie. W ścisłym sensie, miłość fizyczna nie jest miłością. Tylko wtedy nią jest, gdy jest darem osoby – powiedział prelegent.
Czy taka wizja miłości i seksu nie jest idealistyczna? Czy sprawdza się w praktyce? – zapytał. „Nie wprost, ale sprawdza się znakomicie. Jeśli ktoś nie respektuje teologii ciała, buduje płytkie i powierzchowne związki” – odpowiedział.
„Na jednym ze spotkań z narzeczonymi padło pytanie: Czy ksiądz naprawdę myśli, że ktokolwiek na tej sali, nie mieszka razem i nie współżyje? Trochę byłem nim zaskoczony. Jednak mogłem odpowiedzieć, że naprawdę tak myślę. Bo są tacy młodzi i ich znam” – podsumował dominikanin.

O. Mirosław Pilśniak OP jest opiekunem Fundacji „Sto Pociech”, pomagającej rodzicom i ich dzieciom w budowaniu więzi, w ramach działalności klasztoru ojców dominikanów przy ul. Freta w Warszawie. Ponadto, od 26 lat należy do ruchu Spotkania Małżeńskie. Charyzmatem wspólnoty jest poznawanie zasad i nauka dialogu z innymi ludźmi oraz z Panem Bogiem. Wraz z małżeństwami z tej wspólnoty, przygotowuje narzeczonych do zawarcia sakramentu małżeństwa prowadząc „Wieczory dla zakochanych”.
Beata Chojnacka/Duszpasterstwo Rodzin Archidiecezji Warszawskiej



